Obecnie często można spotkać się z twierdzeniami różnej maści analityków, jakby złoto było już dawno inwestycyjnym przeżytkiem. Pojawiają się wypowiedzi, że sztabki złote i srebrne kupowane są przez ludzi bez racjonalnego uzasadnienia i z pewnością nie jest to sposób na racjonalne gromadzenie oszczędności. Najczęściej powtarzają to w okresach wzrostu gospodarczego, kiedy to metale szlachetne tanieją, a znacznie lepiej można zarobić na giełdzie lub innych instrumentach finansowych. Tłuste czasy nie trwają jednak wiecznie, gdy się kończą, to mamy do czynienia z tym, co widzimy ostatnio.
A widzimy to, że notowania metali szlachetnych dynamicznie pną się w górę i kruszce stają się jedną z najlepszych na rynku opcji lokowania pieniędzy. Co ciekawe nawet w takim czasie zdarzają się osoby, które inwestycje w rynek złota i srebra uważają za przeżytek, któremu brak racjonalnych podstaw. Czy na pewno mają rację?
Zastanówmy się jednak nad tym, czy to tylko faktycznie spiskiem kilku manipulatorów jest to, że złote i srebrne monety są obecnie jedną z najlepszych lokat. Tu warto przemyśleć kilka przykładów z przeszłości, które rzucają pewne światło na całą sprawę. Zacznijmy od czasów najdawniejszych i cofnijmy się prawie dwa tysiące lat wstecz, choć można by zacząć analizę od czasów znacznie dawniejszych.
Zlota moneta z wykopalisk
Jakiś czas temu polscy archeolodzy odkryli w Libii skarb. Składało się na niego niemal 600 monet, z których najmłodsze miały ponad 1750 lat. Prawdopodobnie były to oszczędności pewnego rzemieślnika, który miał swój warsztat na tamtych terenach, jednak z takich czy innych powodów nie był w stanie z nich skorzystać. Monety były z różnych materiałów, ale znalazły się wśród nich także złote. Jeśli nawet pominiemy całą ich wartość historyczną, to okaże się, że ten skarb ma wartość również dzisiaj, i choć prawdopodobnie nie odzwierciedlałaby ona tej sprzed prawie dwóch tysięcy lat, to jednak oszczędności takie nadal byłyby użyteczne. Kurs skupu złota jest obecnie wysoki i prawdopodobnie posiadacz nawet takiego starego nie miałby problemów z wymienieniem go na potrzebne przedmioty.
To jednak nie jedyne ciekawe spostrzeżenie, do którego można dojść przy okazji tego odkrycia. Okazuje się, że najstarsze z monet były bite jeszcze ok. roku 100, najmłodsze w zbiorze natomiast wybito 150 lat później. Oznacza to, że były one w obiegu półtora wieku (a pewno mogły być i dłużej). Może ktoś spróbuje zapłacić dziś w sklepie banknotem który ma ledwie 20 lat? Prawda, są waluty, w których przypadku byłoby to możliwe, jedną z nich jest, zdaje się, amerykański dolar, tyle tylko, że 20 lat temu można było za niego kupić znacznie więcej niż obecnie, za co odpowiedzialna jest inflacja. Natomiast zlote sztabki mają siłę nabywczą niemal niezmienną przez dziesięciolecia.
Kubełek złotych monet – 800 lat później
Teraz znów o odkryciu polskich archeologów, ale tym razie dokonanym w Egipcie. Znalezisko miało też znacznie miej lat od tego opisywanego wcześniej, było młodsze o ok. 800 lat. Jednak podobny był jego przedmiot, znów bowiem chodzi o monety, monety ze złota odkryte w ruinach spalonego klasztoru chrześcijańskiego. Było ich tam kilkadziesiąt, niektóre pocięte – ówczesne „drobne”, co do ich wartości, to według danych uzyskanych podczas badań, można było za nie kupić kilka wygodnych domów w pobliskiej oazie.
Nie wiem ile ważył metal szlachetny, z którego wykonano monety, ani jakie są teraz ceny domów z ogrodem w tej okolicy, mimo wszystko jednak zdaje się, że i dzisiaj wartość skarbu byłaby całkiem znaczna. Może i obecnie wygodnego lokum za te monety nie dałoby się nabyć, jednak znów można sobie zadać pytanie, co można by kupić za banknoty upchane w garnku zaledwie 20 lat temu.
Złote i srebrne monety z wraku – sprawa międzynarodowa
Skarby mające kilkaset lat także obecnie potrafią rozpalać wielkie emocje i to właśnie ze względu na swoją wartość. Ostatnio głośno było o sprawie firmy Odyssey Marine Exploration, która zajmuje się poszukiwaniem kosztowności we wrakach zatopionych statków. Okazało się, że jej pracownikom udało się zlokalizować wrak, wraz z którym na dnie oceanu spoczęło złoto i srebro o wartości ok. 500 mln dolarów.
Znalezisko okazało się na tyle cenne, że stało się przedmiotem zainteresowania państw. Prawa do niego rości sobie Hiszpania. Nic w tym dziwnego skoro ilość samych srebrnych monet ocenia się na 17 metrów sześciennych. Raczej trudno sobie wyobrazić państwo, które wobec takiej fortuny mogłoby przejść obojętnie. Znów więc mamy do czynienia z sytuacją, gdzie znalezienie skarbu złożonego z metali szlachetnych rozpala wyobraźnię już nie tylko zwykłych ludzi, ale i przywódców państw, których budżety można by tym podreperować.
Zlota sztabka z czasów wojny – ciągle poszukiwana
I wreszcie sprawa mająca „zaledwie” kilkadziesiąt lat, bo sięgająca czasów ostatniej wojny światowej. Mimo, że konflikt ten zakończył się 65 lat temu, to jednak wciąż wiele osób poszukuje legendarnych hitlerowskich skarbów zrabowanych z niemal całej Europy. Nie wiadomo czy one w ogóle istnieją, ale co jakiś czas słychać o poszukiwaczach, którzy chcą odszukać ukryte pod koniec wojny sztabki i monety złota tego jednak dotychczas nie odnaleziono (a przynajmniej nikt się tym nie pochwalił).
Kolejny raz mamy tu do czynienia z nieporównywalną różnicą wartości. Wiele osób posiada w domach monety czy banknoty będące w obiegu nawet jeszcze przed II wojną światową. Większość z tych pamiątek nie ma jednak większej wartości, a jeśli już, to raczej kolekcjonerską. W różnych krajach (także w Polsce) powstają stowarzyszenia posiadaczy różnego rodzaju państwowych obligacji czy akcji spółek giełdowych, które starają się odzyskać zainwestowany przed laty kapitał wraz z należnymi odsetkami. Ale zazwyczaj żadnej instytucji, wobec której wysuwane są roszczenia nie spieszy się z ich zaspokojeniem.
Siła złotych monet
Co pokazują powyższe przykłady? Że jedną z mniej zmiennych rzeczy w naszej kulturze jest właśnie wysoka wycena metali szlachetnych. Być może opiera się ona w dużej mierze na tym, że ludzie wierzą w ich wartość, jednak zastanówmy się o ile silniejsza musi być nasza wiara gdy wkładamy do portfela papierowe banknoty, nie mówiąc już o sprawdzaniu salda konta na monitorze komputera. Tyle, że opieranie się na przywiązaniu do papieru znacznie częściej okazuje się taktyką zawodną. Ostatnio mieli okazję przekonać się o tym mieszkańcy Korei Północnej, którym przywódca zafundował wymianę waluty na raczej mało korzystnych warunkach. Fakt, przykład jest dosyć egzotyczny, wcale nie trzeba szukać tak daleko. Codziennie przekonujemy się o tym sami, gdy wartość tego, co mamy w portfelu jest uszczuplana przez inflację, spowodowaną, jak to się dziś ładnie określa „luźną polityką monetarną”, a mówiąc bardziej dosadnie – dodrukowywaniem pieniędzy nie mających pokrycia.
Okazuje się więc, że zloto lokacyjne nadal, podobnie jak kilka tysięcy lat temu, jest świetną inwestycją, dla której ciężko szukać konkurencji. Ekonomiści, doradcy finansowi i analitycy mogą mówić swoje, weźmy tylko pod uwagę jak długa jest ich perspektywa czasowa, bo mnie się zdaje, że nie obejmuje ona dłuższego niż kilkanaście lat przedziału czasowego. Tym bardziej nie uwzględnia wszelkiego rodzaju kryzysów i zwrotów historii, a tych wcale nie jest ostatnio mało, bo przyszło nam żyć w „ciekawych czasach”.
Przyznam, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony niezwykle wysokim poziomem merytorycznym zamieszczonych w tym serwisie artykułów. Cieszy mnie fakt, iż redaktor pokazuje ludziom prawdę – którzy obecnie są tak bardzo zaślepieni drukowanym i wirtualnym pieniądzem, że w wielu przypadkach (znanych mi również osobiście) pomimo posiadania dużego majątku nie mają praktycznie wcale złota – lecz tylko zapis na koncie cyfrowym. „Majstersztykiem” jaki dokonały rządy, banki i politycy jest to, że ludzie wierzą w zapis cyfrowy niejednokrotnie bardziej niż we wszystko inne na świecie…
Pozdrawiam Autora artykułów – może kiedyś wymienimy swoje poglądy (mailowo) na temat poruszany w w/w publikacjach