Kolejny raz w ostatnim czasie da się słyszeć głosy na temat tego, czy nie powinno się powrócić do standardu złota, który kilkadziesiąt lat temu został zniesiony i zastąpiony systemem pieniądza papierowego. Tym razem głosy takie dochodzą ze Stanów Zjednoczonych, czyli kraju wiodącego wciąż prym w świecie jeżeli chodzi o wyznaczanie trendów ekonomicznych i finansowych. Chociaż złote dolary raczej nie wejdą do powszechnego obiegu, to znów mogłaby zostać wprowadzona chociaż częściowa wymienialność „zielonych” na żółty kruszec, co być może dałoby pozytywne skutki nie tylko dla amerykańskiej, ale też dla światowej gospodarki i oczywiście dla obywateli państw, które by się na to odważyły.
Czy standard złota wróci – zapowiedzi Republikanów
Zazwyczaj okres wyborczy, także w Stanach Zjednoczonych, obfituje w różnego rodzaju zapowiedzi i obietnice mające skusić wyborców do głosowania na daną partię czy kandydata. Choć wydaje się, że jednak politycy za oceanem traktują swój elektorat o wiele poważniej niż nasz krajowe elity władzy. Ostatnio ze sztabu wyborczego Partii Republikańskiej docierają obietnice, że po ewentualnym zwycięstwie jej kandydata na prezydenta powołana zostanie specjalna komisja, której zdaniem będzie zbadanie czy przywrócenie standardu złota byłoby możliwe, a także czy miałoby to pozytywne skutki zarówno dla gospodarki jak i obywateli. Co ciekawe, nie jest to już pierwsza tego rodzaju inicjatywa podejmowana przez administrację Białego Domu. Już na początku lat 80 prezydent Ronald Reagan powołał podobny zespół ekspertów, który miał zająć się tą sprawą. Jednak wtedy wydał on rekomendację negatywną, co na jakiś czas sprawiło, że debata na ten temat została wyciszona, jak jednak widać nie ostatecznie.
Zapowiadana komisja miałaby się zająć jeszcze jedną sprawą, chodzi mianowicie o audyt rezerw metali szlachetnych zgromadzonych w zasobach Rezerwy Federalnej czyli w Fort Knox. Od jakiegoś czasu pojawiają się spekulacje, że składowane tam złote sztaby (przypominamy, że USA teoretycznie posiada największe tego rodzaju zasoby) już dawno zostały wyprzedane oraz zastąpione imitacjami wykonanymi z tańszych materiałów. Chociaż brzmi to jak teoria spiskowa, to jednak okazuje się, że skoro zapowiada się sprawdzenie jej zgodności z faktami, musiała ona trafić na podatny grunt. Zwłaszcza, że osoby, które trudno posądzać o trudności z logicznym myśleniem chcą ją zweryfikować. Obydwa te pomysły są bardzo interesujące i świadczą o tym, że wciąż istnieje na świecie znaczący nury polityczno-ekonomiczny poważnie rozważający to, by jednak uncja złota stała się czymś więcej, niż tylko jednak dosyć egzotycznym środkiem inwestycyjnym przeznaczonym dla największych pesymistów wieszczących zbliżające się katastrofy i klęski.
Złote monety obiegowe? Finansjera mówi „nie”
Plany Republikanów, co nie powinno nikogo dziwić, zostały mocno skrytykowane przez większość finansistów. W tej sprawie wypowiedział się także między innymi szef Rezerwy Federalnej (FED) Ben Bernanke. Wielu z nich twierdziło, że wracając do parytetu złota państwo pozbawiło by się realnego wpływy na gospodarkę, ponieważ nie mogłoby już dowolnie regulować ilości pieniądza na rynku, bo przecież metali szlachetnych nie można wydrukować więcej, a ich podaż jest mniej więcej stała. Politycy zostaliby więc pozbawieni zabawki umożliwiającej im manipulowanie rynkami finansowymi. Może nie byłoby to tak ważne, gdyby nie jeden dosyć istotny szczegół, mianowicie działanie inflacji, która w sytuacji zwiększenia podaży pieniądza, zaczyna gwałtownie rosnąć pomniejszając przy tym realną wartość naszych wynagrodzeń, a także wpływając na topnienie naszych oszczędności. Warto sobie uzmysłowić, że przy obecnej stopie inflacji w naszym kraju, która wynosi około 5 procent rocznie, nasze oszczędności topnieją właśnie w takim tempie. Jeżeli więc nawet trzymamy nasze rezerwy finansowe na lokacie bankowej dające 5-procentowy zwrot, to tak naprawdę nic nam nie przybywa, ale nasz kapitał „stoi” w miejscu, czyli za kwotę powiększoną o odsetki i tak będziemy mogli zakupić taki sam koszyk dóbr, co na początku. No ale przecież często dochodzi do sytuacji, w której odsetki od lokaty są niższe, niż aktualna szybkość spadku wartości pieniądza, a wtedy już tylko tracimy. Dlatego właśnie trzymanie pieniądza w przysłowiowej skarpecie nie jest specjalnie dobrą metodą na utrzymanie bezpiecznej rezerwy. Tym samym właśnie państwo może nas po prostu ograbiać w imię prowadzonej polityki finansowej.
Sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeżeli chodzi np. o złote monety, sztabki oraz inne przedmioty wykonane z tego metalu. Państwo co najwyżej może starać się nam je po prostu odebrać, a nie ma wielkiego wpływu na to, jak kształtuje się ich wartość. Przy czym istotne jest tu słowo „wartość”, które oznacza coś zupełnie innego niż „cena”, dlaczego? Wyobraźmy sobie sytuację, że odpowiedni przedstawicie władzy podjęli decyzję o zwiększeniu ilości pieniądza na rynku, czyli jego dodrukowaniu. To powoduje inflację, czyli wzrost cen, także kruszców. Choć cena złota w takiej sytuacji wzrasta, to jednak jego wartość specjalnie się nie zmieniła i wciąż dla się za nie kupić podobny koszyk dóbr. O to właśnie chodzi w cudownej właściwości metali szlachetnych, która czyni je odpornymi na inflację, tym samym zabezpiecza przed nią też zwykłych ludzi.
Ja jestem za. Płatność w złocie wydaje mi się być natrualna. W dodatku złotem nie będzie można manipulować…
No cóż – złota nie da się wydrukować… Wnioski nasuwają się same.